MENU

MIŁA JULIO! / 14.IX

W piątek, 14 września 2013 roku
 
Miła Julio!
 
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź na mój ostatni list. Za miłe słowa, podtrzymanie mnie na duchu w moich sprawach osobistych. Cieszę się, że uważasz podobnie jak ja, że te trzy czy dwie literki przed nazwiskiem niewiele znaczą. Że nic nie mają do tego, jakim kto jest człowiekiem, nie świadczą o jego dobroci, empatii czy asertywności. Ba, nie świadczą także o jego IQ. Są jedynie wyrazem, że (być może) ktoś napisał jakąś pracę i jest specjalistą w wąskiej dziedzinie. Masz rację,  zdarzają się wyjątki i jest wielu światłych, mądrych, uczciwych, prawych z tym mgr czy dr przed nazwiskiem. Ci jednak nie obnoszą się z tym. Mają to dla siebie. Ale i tak we mnie jakaś zadra, że nie kończyłem żadnych studiów, że nie znam nut. A dzisiaj, tak sądzę, już za późno na naukę. W minionym roku poszedłem do dyrekcji tutejszej szkoły muzycznej. Chciałem się do niej zapisać. Niestety, usłyszałem, że szkoła jest dla młodzieży, a nie dla emerytów!
 
Aha! I dziękuję, że pozwalasz mi moją korespondencję do Ciebie zamieszczać na stronie naszej filharmonii, także (w ramach anonsowania koncertów) na www.egorzowska.pl.
No właśnie! A’propos pisania. Jeden z moich kolegów (skąd inąd całkiem mi przyjazny artysta z naszego miasta) powiedział dość kolokwialnie, że to moje do Ciebie pisanie jest „słodko pierdzące”.
Każdy wie, co to znaczy. Ja też. Tak więc nie powinienem pisać Ci o pogodzie, że jeździłem rowerem, pływałem i że tak w ogóle to jest fajnie. Bo jest filharmonia, Jazz Club pod Filarami, jakże przyjemna po renowacji kawiarenka Kamienicy Artystycznej. Że mało jest tego, co mi się nie podoba.
Więc może tak:
Cześć Julka! Co u Ciebie, bo u mnie niefajowo. Miałem iść do filharmonii, ale oni tak słabo grają no i ten repertuar. Zamiast Beethovena to jakaś marimba! Ja jestem w dołku, a ty? Chciałem do teatru na premierę, ale nie przysłali mi dranie zaproszenia, a w bibliotece było spotkanie z Jagielskim, tym wiesz, wampirem z telewizji…
 
Więc rzeczywiście nie będzie muzyki Ludwiga van Beethovena na rozpoczęcie sezonu w Filharmonii Gorzowskiej. Ale nie mniejszej przecież rangi, bo oto I Symfonia c-moll op. 68. Johannesa Brahmsa nazywana „dziesiątą Beethovena” (tym symbolicznym mianem nazwał ją Hans von Bülow). Na moich kolanach okładka analogowej płyty z nagraniem tejże. Wielka Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach pod Stanisławem Wisłockim w moich słuchawkach. Akurat mnie najbardziej urzeka część IV, ostatnia. To tam jakieś reminiscencje IX LvB, echa „Ody do radości”. Jak wiesz, zafascynowany jestem pisaniem o Muzyce, komentowaniem wykonań przez Bohdana Pocieja (1933-2011). Pozwól więc, że zamiast samemu tutaj dociekać, zacytuję fragment jego wypowiedzi na temat „Pierwszej” Brahmsa: „…pomyślana jest na miarę monumentalną. Jest ona sumą romantycznego stylu młodego Brahmsa (Koncert d-moll, Trio H-dur). Znajdujemy w niej gest patetyczny, wspaniałą dramaturgię przebiegu, wielkie napięcie formy, namiętną siłę muzyki. Całą klasyczną dyscyplinę i ścisłość roboty kompozytorskiej przebija tutaj romantyczny rozmach muzyki i swoiste jakby nieumiarkowanie formy… znamienne tu zwłaszcza są sposoby kreacji symfonicznego świata, w częściach skrajnych. Nawiązują one – twórczo i odkrywczo – do koncepcji Beethovenowskich  (z IX Symfonii)”.
Dodam tylko dla formalności, że Johannes Brahms zaczął pisać „Pierwszą” w 1862 roku (to wtedy przesłał szkice pierwszej części Klarze Schumann), a ukończył w 1876. 14 lat pracy! Sporo, nie uważasz? No! Ale jaki efekt!
Co jeszcze w przyszły piątek? II Koncert na marimbę i orkiestrę Marcina Błażewicza (ur. 1953), obecnie profesora nadzwyczajnego, kierownika Katedry Kompozycji na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie zagra z naszą orkiestrą mieszkająca obecnie w Niemczech polska instrumentalistka Marta Klimasara. Przyznam, nic nie wiem na temat tego utworu. Tym bardziej z niecierpliwością oczekuję jego wykonania.
 
Hitem wieczoru, jak sądzę, będzie Eugeniusza Morawskiego poemat symfoniczny Nevermore! Trzy poematy tego zapomnianego w naszych czasach, a znakomitego polskiego kompozytora, przywróciła życiu estradowemu Monika Wolińska, nasza etatowa gorzowska dyrygentka. Swoiste zmartwychwstanie Morawskiego nastąpiło w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie, gdzie wiosną i latem 2011 roku Symfonia Varsovia pod dyrekcją Moniki Wolińskiej nagrała trzy poematy: Don Quichotte, Ulalume i Nevermore. Płyta CD jest profesjonalnie wydana. Do niej  merytoryczny i pięknym polskim  napisany komentarz Marcina Gmysa.
Analogowy adapter zamykam w szufladzie, a do srebrnego Philipsa wkładam CD. 16 minut i 16 sekund Nevermore. Wątpię, bym zdążył ten tekst skończyć w tym czasie.
Oj, jak mrocznie się zaczyna… jakąż ciemną, głęboką barwą. To kontrabasy i fagoty.
Bo to mrocznej historii muzyczny obraz. Edgar Allan Poe „Kruk”. Poemat. W nim atmosfera grozy, niesamowitości zdarzenia – do rozpaczającego mężczyzny po stracie ukochanej z wizytą zjawia się tytułowy kruk. Kolejne zwrotki – a jest ich 18 –przedstawiają rozmowę człowieka z ptakiem i powolne nieuniknione przechodzenie nieszczęsnego mężczyzny w stan szaleństwa. Mój Boże, gdyby dzisiaj ktokolwiek taki wiersz zamieścił na jakimś forum poetyckim, ale by go zjechali. Za archaiczną formę, wymyślactwo rzeczy niestworzonych. Może tylko fachowcy od budowy pochwaliliby za regularność, utrzymanie formy we wszystkich strofach, zachowanie metrum… Ale co tam! Ważnymi są i tak treść, sposób narracji, jej komunikatywność. A  „Kruka” znalazłem w Internecie w sześciu różnych tłumaczeniach. Dziwne, jak można różnorako przetłumaczyć ten sam tekst. Najbardziej przypadło mi do gustu tłumaczenie Barbary Beaupere. Bardzo poetyckie, najbardziej opisowe z tych, które napotkałem. Łatwo się je czyta. Oto moment, kiedy pojawia się Kruk:
 
Otworzyłem. I wnet potem
Szumnym, pewnym, równym lotem
Czarnopióry kruk wspaniały
prosto ku mnie leciał już.
Ni się wstrzymał, ani zbaczał,
Ku drzwi moich lot zataczał
Gdzie u góry biust Pallady
Jak domowy świeci stróż.
Na Pallady posąg biały
Wzleciał czarny kruk wspaniały
Czarnopióry demon burz.
 
Na wszystkie kwestie Mężczyzny Kruk odpowiada (na końcu strofy) – „Nigdy już”. W ostatniej zwrotce opis apogeum dramatu człowieka, który stwierdza: „Już mnie żadne moce władne/Nie wyzwolą/Nigdy już.
I to, jak chce wielu, miało być odzwierciedleniem paranoi autora tekstu. Jakby przewidział swój smutny koniec życia. Na ulicy, w łachmanach, bezwolnego. I o tym jest muzyka Nevermore. Nie będę o niej pisał. Jej trzeba posłuchać. Więc poślę ci, Miła, płytę. Bo wiem, że do Filharmonii Gorzowskiej przyjechać nie możesz stamtąd, gdzie jesteś. Znajdź, proszę, przekłady „Kruka”, poczytaj i napisz mi o tym, co czułaś, jak odebrałaś ten tekst.
 
Nie mogę doczekać się posłuchania na żywo, czasu, kiedy muzyka  Nevermore obejmie mnie z każdej strony, przeniknie na wskroś. Ciekaw jestem, jak zabrzmi w naszej Filharmonii Gorzowskiej. Czy to wykonanie stanie się wydarzeniem?
 
Tymczasem pozdrawiam Cię, życzę zdrowia i pięknej jesieni w Twojej krainie.
 
Marek
 
 
Realizacja   Virtualnetia.com