„Kiedy myślę <<muzyka>>, pojawia się wszystko. I kolory, i obrazy, i ruch, ale też zwątpienie i odwaga." Te słowa Marzeny Diakun usłyszeliśmy, zanim jeszcze stanęła przed orkiestrą. A potem, kiedy już zaczął się koncert, ich echo pulsowało w każdym kolejnym utworze. W onirycznym, utkanym z migotliwych niuansów i sennych oddechów Preludium do Popołudnia fauna Debussy’ego, potem w będącej totalną pochwałą ruchu kompozycji Ad-Umbro Hanny Kulenty, wypełnionej serią frapujących potyczek z czasem (tu i ówdzie graniczących nawet z zamachem na czas), gdzie brzmienie fletni Pana, na której genialnie zagrał Matthijs Koene, było czymś absolutnie nie z tej ziemi! W części drugiej – ponownie Debussy i jego tryptyk symfoniczny Morze. Dzieło twórcy wielbiącego naturę bez jakichkolwiek ograniczeń, w muzyce operującego czystym wrażeniem. Nawet, jeśli ktoś o tym nie wiedział, dziś mógł to poczuć, przepływając wyobraźnią pomiędzy światłem a tajemnicą; potegą żywiołu a wysepkami ciszy.
Do zobaczenia na kolejnych koncertach!