
Filharmonicy Gorzowscy pod batutą maestro Sergeya Simakova zachwycali od pierwszej chwili – najpierw brawurowym wykonaniem Uwertury, a w części drugiej – cudowną interpretacją Ósmej, podczas której wszyscy chyba bawiliśmy się w najlepsze, ciesząc ucho kolejnymi żartami i genialnymi wymysłami wielkiego Beethovena (pauzy, zawieszenia i zrywy w IV części – urzekające!). A „wiolonczelowy klasyk” Haydna?
Vilém Vlček skradł nasze serca, oczarowując w każdej części czymś innym: w pierwszej – wyrazistością i energią, w środkowej – intymnością i liryzmem, w finale – wirtuozerią i swobodą. A na koniec – po niemilknących oklaskach – porywającym bisem – ostatnią częścią Suity wiolonczelowej Gaspara Cassado.
Był to jeden z tych koncertów, które poza wspaniałą muzyką, miały w sobie jakąś piękną, ożywczą energię. A takie rzeczy można suplementować bez ograniczeń :)