
Marcin Masecki wraz z naszą orkiestrą pod dyrekcją Przemysława Fiugajskiego pokazali, że filharmonia nie musi być „świątynią sztuki”, a Koncerty wielkich kompozytorów – kanonicznymi pomnikami tradycji; że klasykę można potraktować jako żywą substancję, w której pulsuje ogromna siła. Interpretacje obu dzieł, fantastyczne improwizowane kadencje Marcina Maseckiego niech będą niezbitym dowodem na to, że i w niej można sobie pozwolić na wolność. Otwartość. Artystyczne szaleństwo. Że klasyki nie trzeba zawsze grać z namaszczeniem. Że można tam trochę nabroić. Złamać to, co klasycznie piękne. Zabrudzić to, co klasycznie harmonicznie. Że w tym, co wzniosłe i poważne, też może być chwilami zwyczajnie, po ludzku, po łajdacku, niedoskonale. I to wciąż będzie zachwycać.
Fajnie było rozpiąć dziś gorset i odetchnąć zupełnie innym powietrzem!